poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział 10

10.07.2013;
Anglia, Londyn


     - Do zobaczenia Pezz. Ostatni raz mówię, że się nie gniewam. Ja byłam niezapowiedzianym gościem. To już mój problem, a teraz idź, bo spóźnisz się na samolot- uśmiechnęłam się do kuzynki.
     - W takim razie cześć... Obiecuję, że niedługo zadzwonię!- zawołała oddalająca się blondynka. Pomachawszy nam ostatni raz, zniknęła z mojego pola widzenia.
     - To co? Jedziemy?- spytał Lou. Delikatnie skinęłam głową i już po chwili siedziałam w busie z całym 1D.
     - Jest mały problem- rzekł w pewnym momencie Liam. Byliśmy już blisko willi chłopców.
     - Jaki?- spytałam.
     - Mamy tylko pięć sypialni- "tylko pięć sypialni", śmiać mi się chciało, ale okej rozumiem ich sytuację...
     - Mogę spać na kanapie- wzruszyłam ramionami.
     - Nie ma mowy!- sprzeciwił się Harry.- Nie traktuje się tak gości!- wybuchłam śmiechem.
     - To co proponujesz?
     - Możesz spać u mnie, a ja pójdę do salonu- odparł Hazza. Chciałam coś powiedzieć, ale widząc to, Louis zaprzestał dalszej kłótni.
     - Dobra pomyślimy o tym w domu. Teraz koniec tematu- jak na zawołanie bus zatrzymał się przed willą chłopców.
     - O dojechaliśmy! Możecie kontynuować!- zawołał Niall. Wszyscy spojrzeliśmy na niego zdziwieni. Przecież on nawet nie brał udziału w tej konwersacji...- No co? Fajnie było was słuchać. Nie ma to jak kłótnia o kanapę.


     Tak więc, kiedy już myślałam, że wyjdzie na moje, Harry sam wniósł mnie do pokoju i stanął w drzwiach blokując mi przejście. Zayn i Liam w tym czasie przynieśli moje rzeczy.
     - Dobra niech ci będzie... Mogę tu nocować, ale teraz mnie wypuść!- poddałam się.
     - Na pewno nie uciekniesz?- spytał spoglądając na mnie podejrzliwie.
     - Tak. Wyskoczę przez okno- powiedziałam z ironią. Chłopak, w końcu trochę się przesunął, tak że spokojnie mogłam opuścić pomieszczenie. Zeszłam na dół do salonu. Lokaty jak cień szedł za mną. Zaczęło mnie to wkurzać. Przecież nie położę się na kanapie i nie powiem "ja tu śpię!", a potem spędzę na niej resztę życia, żeby nikt mi jej nie zajął. Aż tak dziecinna nie jestem.
     W salonie było pusto. Z początku się nawet trochę przestraszyłam, ale zaraz opanowałam. Do pokoju weszli Niall i Louis z kieliszkami i jakimś napojem z procentami. Wątpię, żeby to było również dla mnie.
     - Wybacz Cait. Wiesz jak jest- odezwał się brunet kładąc kieliszki na stole.
     - Czyli mam być w jednym domu z pijanymi facetami? Zabijcie mnie już teraz!- jęknęłam. Chłopcy się zaczęli śmiać. Tylko z czego? Ja mówię całkiem poważnie. Nie rozumiem dlaczego ich to śmieszy.
     - Zagramy w butelkę!- zawołał Zayn pojawiając się nagle obok mnie.
     - Dobra jak nie chcecie to sama się zabiję- rzekłam.
     - Nie przeżywaj. Nie będzie tak źle- pocieszył mnie Niall.- Pójdę po butelkę i przy okazji po Liama.
 
   
     Usiedliśmy wszyscy w kółku na podłodze. Moim zdaniem ta gra jest nie fair. Zwłaszcza, że jestem tu jedyną dziewczyną. Mówiłam to chłopakom, ale ci zachowywali się jakby mięli watę w uszach. Nalali sobie procentowego napoju do kieliszków i zaczęliśmy. Pierwszy butelką zakręcił Liam. Wypadło na Zayna.
     - Pytanie czy zadanie?
     - Zadanie.
     - Przebiegnij trzy kółka dookoła willi w samych bokserkach- powiedział Li. Mulat wypił zawartość kieliszka po czym zdjął koszulkę oraz spodnie i wyszedł na zewnątrz. Liam i reszta poszli za nim. Ja natomiast zostałam na swoim miejscu. Po krótkiej chwili wszyscy znaleźli się z powrotem w pokoju. Zayn zakręcił butelką. Nawet nie wiem na kogo wypadło. Chłopcy wymyślali różne dziwne zadania i pili kolejne drinki, oczywiście z wyjątkiem Liama. Ja zaś siedziałam nieruchomo do czasu gdy zadzwonił mój telefon. Tata. Odrzuć.
     Znowu zadzwonił. Tym razem wstałam i odeszłam kilka kroków od chłopców.
     - Czego?!- tymi oto słowami rozpoczęłam rozmowę.
     - Chyba nie tak wita się ojca- powiedział zawiedziony po drugiej stronie słuchawki.
     - Ojca? Myślę, że ojciec nie wpadłby na tak głupi pomysł.
     - Przepraszam... Nie powinienem był. Nie pomyślałem o tym co ty czujesz po... no wiesz. Źle zrobiłem wysyłając cię do Perrie. Jeśli chcesz kupię ci bilet na lot na Hawaje- w jego głosie słychać było skruchę. Z początku chciałam krzyknąć "TAK", ale się powstrzymałam. Oznaczało by to, że całkowicie mu wybaczyłam, a przecież wcale tak nie było. Wciąż czułam żal do mojego taty, w mniejszym stopniu, ale jednak.
     - Nie. Zostanę tu. Nie chcę stąd wyjeżdżać tak wcześnie.
     - Caitlin!- usłyszałam wołanie chłopców.
     - Wybacz muszę kończyć. Pa pa! Do zobaczenia- po tych słowach się rozłączyłam i wróciłam do naszego okręgu.
     - Twoja kolej! Pytanie czy zadanie?- spytał Harry. Widząc, że jest wstawiony, wolałam nie ryzykować, więc wybrałam pytanie. Chłopak chwilę się zastanawiał po czym coś wymyślił.- Jesteś dziewicą?- nie spodziewałam się tego.
     - Co to za pytanie?- grałam na zwłokę.
     - Normalne- odparł brunet.
     - To krępujące.
     - No mów- pośpieszył mnie. Pięć par oczu wpatrywało się w moją postać wyczekująco.
     - No nie wiem....
     - oj mów.
     - No dobra, tak jestem- rzekłam. Chłopcy usatysfakcjonowani odpowiedzią kazali mi zakręcić butelką. Zrobiłam to o co prosili od niechcenia. Przedmiot wybrał Nialla
     - Zadanie!- zawołał. Nie wiem co oni widzą w tej grze. To jest beznadziejne. Niby ta satysfakcja, że taki Niall musi zrobić teraz co mu każę, ale z drugiej strony nie wiadomo co to może być...
     - No to może...- myślałam.- A możemy już skończyć tę grę?- zapytałam. 1D niechętnie się zgodziło. Ledwo przytomna ruszyłam na górę do "swojego" pokoju.
     - Hej- usłyszałam głos Hazzy za moimi plecami. Znajdowaliśmy się już w sypialni. Odwróciłam się na pięcie by stać do niego przodem. Na kilometr dało się wyczuć od niego zapach alkoholu. On chyba pił najwięcej.
     - Jak chcesz to ja mogę jednak spać w salonie- powiedziałam, nie wiedząc o co chłopakowi może chodzić. Kiedy chciałam opuścić pomieszczenie, ten przycisnął mnie swoim ciałem do ściany na co zareagowałam cichym "auć". Zaczęłam się bać.
     - Dokąd się spieszysz?- spytał szeptem.- Przecież cię nie wyganiam- musnął moje usta swoimi. Chciałam go odepchnąć, ale złapał mnie za nadgarstki. Mogłam ruszać jedynie głową, ale nic by mi to nie dało. Strach zapanował nad moim ciałem. Nawet gdybym chciała nie dałabym rady ruszyć nawet palcem u dłoni. Domyślałam się co może się zaraz stać, ale nie chciałam o tym myśleć.
     - Proszę puść mnie- szepnęłam bliska łez.
     - Ale o co ci chodzi? Nie podoba ci się?- kolejny raz poczułam jego wargi na swoich. Lokaty złapał moje nadgarstki w jedną dłoń zaś drugą zaczął rozpinać guziki koszuli, którą dziś miałam na sobie [LINK].
     - Liam! Louis!- zaczęłam krzyczeć, ale łzy mi tego nie ułatwiły. Nie wiem nawet czy usłyszeli.
     Moja koszula była już całkowicie rozpięta, a Hazza muskał ustami moją szyję i obojczyk. Cała się trzęsłam. Płacz wywołany strachem coraz bardziej przybierał na sile.
     - Niall- zawołałam ciszej, gdyż już nie miałam siły.- Zayn...- szepnęłam.- Nie rób tego- chłopak nic nie powiedział. Zamiast tego po raz kolejny wpił się w moje usta.
     Kiedy chłopak zaczął rozpinać mi rozporek zdałam sobie sprawę z powagi sytuacji. Wzięłam głęboki wdech i wydarłam się na całe gardło.
     - POMOCY!!!- tylko to słowo przyszło mi do głowy. W jednej chwili w pokoju znalazła się reszta One Direction. Louis podbiegł do Harrego i uderzył go z pięści w twarz, tak że Lokatemu zaczęła lecieć krew z nosa. Ja zaś wciąż stałam sparaliżowana. Po chwili podszedł do mnie Zayn i przytulił do siebie.
     - Spokojnie. Nie płacz. Już jesteś bezpieczna. Nic ci nie grozi- szeptał głaszcząc mnie po plecach. Zaczęłam cicho szlochać. Nadal się trzęsłam.- Nie płacz- powtórzył mulat.- Rano zadzwonię do Perrie.
     - Nie. Proszę, nie dzwoń- wydusiłam.- Ona powie mojemu ojcu. On nie może się dowiedzieć. Nie chcę.  Majaczyłam, ale byłam zbyt rozedrgana.- Dlaczego... Dlaczego ja?
      - Szii... Dobrze nie zadzwonię.- zapewnił.- Ale już nie płacz. Nic ci nie zrobił.
     - Boję się- wyznałam, wciąż szlochając. Zayn przytulił mnie mocniej. Co chwilę mnie uspokajał. W pewnym momencie przyszedł do nas Louis. Kątem oka spojrzałam na Hazze. Liam i Niall z nim rozmawiali. Pomimo tego, że nie byli cicho, wręcz się darli, nie usłyszałam z tego nic.
     - Caitlin. Nie bój się- powiedział Lou swoim melodyjnym głosem.- Chodź do mnie- wyciągnął do mnie ręce. Niepewnie zrobiłam krok w jego stronę. Gdy byłam już dostatecznie blisko, mocno wtuliłam się w tors bruneta.
     - Nie chcę spać w jego pokoju. Zabierz mnie stąd- powiedziałam niczym małe dziecko. Nie panowałam nad sobą. Chłopak wyprowadził mnie z sypialni i zaprowadził mnie do jakiegoś pomieszczenia, które okazało się być jego pokojem. Wziął mnie na ręce i położył na swoim łóżkiem. Sam zaś usiadł na fotelu.
     Zamknąwszy oczy ujrzałam obraz tego co mogło się stać i się wzdrygnęłam. Moje powieki gwałtownie się uniosły , a ja zaczęłam szlochać głośniej. Louis w jednej sekundzie znalazł się przy mnie.
     - Położysz się ze mną?- spytałam ledwo słyszalnie. Tommo jednak to usłyszał i zrobił to o co go poproisiłam. Przytulił mnie do siebie i w końcu mogłam zasnąć.


11.07.2013;
Anglia, Londyn


     Obudziłam się w ramionach Lou. Z początku niczego nie pamiętałam, ale po chwili wspomnienia z wczorajszego wieczoru wróciły i znów łzy pociekły mi po policzkach. Starając się nie budzić bruneta wstałam i ruszyłam w stronę jego łazienki. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam makabrycznie. Miałam potargane włosy, rozmazany makijaż i wory pod oczami. Do tego ubrana byłam w zestaw z wczorajszego dnia, czyli koszulę w kratę i czarne jeansy, nie wspominając już o tym, że koszula wciąż była rozpęta, podobnie zresztą rozporek...
     Nie mogłam iść po swoje rzeczy, ponieważ znajdowały się one w pokoju Hazzy, a nie miałam zamiaru go dzisiaj widzieć. Zapięłam tylko rozporek oraz koszulę, zmyłam make-up i rozczesałam włosy. Kiedy wróciłam do pokoju, Louis już nie spał.
     - I jak?- spytał.
     - Nijak- wzruszyłam ramionami.
     - Jesteś może głodna?
     - Nie wiem- chłopak zrobił zdziwioną minę.- No nie wiem. Nic już nie wiem. Najlepiej poprosiłabym tatę, żeby mnie stąd zabrał, ale wyszłoby na to, że mu wybaczyłam...
     - Czyli wczoraj cię przeprosił? Wtedy przez telefon- skinęłam głową.- Dobra, chodźmy coś zjeść.
     Oboje zeszliśmy na parter i skierowaliśmy się do kuchni. Przy stole siedziała osoba, która według mnie mogłaby nie istnieć. Łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu, ale okazało się, że mam dość silnej woli by móc się kontrolować. Już teraz tak. Ominęłam chłopaka z burzą loków, nawet na niego nie patrząc. Jedyne co mi mignęło przed oczami to jego zdziwiona mina. Czyżby niczego nie pamiętał? To niemożliwe.
     Nie zawracając sobie nim głowy zrobiłam sobie kanapki i szybko je zjadłam. Dopiero gdy się odwróciłam, spojrzałam na Harrego. Miał podbite oko, a jego nos był brudny od krwi. Najwyraźniej on jeszcze się nie zdążył ogarnąć. Czy w ogóle widział się dzisiaj w lustrze.
     - Cait, może idź się przebierz. Ja porozmawiam z Harrym- szepnął mi na ucho Lou.
     - Czy on tego nie pamięta?- zapytałam cicho.
     - Być może. Wczoraj wypił dość dużo- skinęłam tylko głową i skierowałam się do pokoju Hazzy. Nie miałam zamiaru się tam przebierać. Zabrałam walizki do salonu, po czym z jakimiś ubraniami i kosmetyczką udałam się do łazienki dla gości. Przyszykowane rzeczy położyłam na podłodze, zdjęłam to co miałam na sobie i weszłam pod prysznic. Odkręciłam kurek i czując na swoim ciele gorące, aż parzące krople wody pozwoliłam sobie na chwilę relaksu. Woda spływała po moich ramionach plecach, rękach i nogach dobrą godzinę. W pewnym momencie postanowiłam ją zakręcić, ale tylko na chwilę, po to by móc nałożyć na mokre włosy szampon i użyć żelu pod prysznic. Kiedy już to zrobiłam znowu poczułam gorące krople na swoim już i tak czerwonym ciele. Po kilkunastu minutach opuściłam prysznic i owinęłam się miękkim ręcznikiem. Nagle zrobiło mi się potwornie zimno. W sumie wcale mnie to nie zdziwiło, ale nawet ręcznik nie zapewnił mi odpowiedniego ciepła. Kiedy go zrzuciłam by móc się ubrać, zimne powietrze zaczęło mnie szczypać. Z zawrotną prędkością założyłam czarną bieliznę, następnie siwą bluzę z napisem "Meow", czarne rurki, srebrne kolczyki i tego samego koloru co spodnie converse za kostkę. Mój makijaż składał się tylko z pomalowanych delikatnie maskarą rzęs [LINK]. Gotowa opuściłam łazienkę. Myślałam, że dostanę zawału, gdy zobaczyłam przy drzwiach Harrego. Miałam zamiar go wyminąć, ale mnie zatrzymał łapiąc za lewy nadgarstek.
     - Zostaw mnie!- krzyknęłam, ale nie dość głośno, by ktoś po za Stylesem to usłyszał.
     - Posłuchaj mnie. Chciałem cię przeprosić...
     - Mam w dupie twoje przeprosiny! Wiesz co ja czułam?! Co czuję do teraz? Nie! Nie jesteś mną! Nie jesteś nawet dziewczyną, co jeszcze bardziej utrudnia ci wyobrażenie sobie tego! Uważałam cię za dobrego kolegę! Myślałam, że możemy zostać nawet przyjaciółmi!- krzyczałam!
     - Wiem głupio postąpiłem....
     - Głupio?! Ty chciałeś mnie zgwałcić! Tego się nie da określić słowem "głupio"!- Darłam się.
     - Nie wiedziałem co robię. Jestem debilem- widać było, że jest mu bardzo przykro, ale to na mnie nie podziałało.- Masz rację. Nie powinnaś mi wybaczać. Nie zasługuję na to. Gdyby nie chłopcy... Nie wiem co by się stało... Jeślibym cię skrzywdził.... Nigdy sobie tego nie wybaczę- czy mi się wydaję, czy delikatnie mu się załamał głos.
     - No widzisz- byłam nieugięta.- Nie mam zamiaru ci wybaczyć. Nie potrafię. Nawet jeśli bym chciała. Żegnaj Styles- po tych słowach odeszłam. Pierwszy raz w życiu nazwałam go po nazwisku. Widziałam, że sprawiłam mu tym jeszcze większą przykrość, ale to co czułam nie mogło się równać z jego uczuciami. Musi zapłacić za swoje grzechy. Oczywiście,- żeby mnie nie zrozumiano źle- nie mam zamiaru się mścić. Ja nie z tych.
     Kiedy znalazłam się w salonie, poczułam wibracje w mojej kieszeni. Telefon. Wyciągnęłam go i spojrzałam na wyświetlacz. Ojej. Czyżby kolejna porcja kłamstw?
     - Hej Olivia!- zawołałam z udawaną radością, od razu po odebraniu.
     - Zgadnij gdzie jestem!- dziewczyna krzyknęła do słuchawki.
     - Co? Jednak pojechaliście wcześniej?
     - No tak, ale ogólnie dopiero siedzę w samolocie. No to w takim razie zgadnij gdzie lecę- poprawiła się.
     - Do Londynu- palnęłam.
     - Skąd wiedziałaś?- Co?! Czyli to prawda?! Pechu, dlaczego teraz? Dlaczego ja?
     - Zgadywałam- starałam się zachować spokój.- Tak jakoś przyszło mi to do głowy. A właściwie dlaczego akurat tu... znaczy się tam?
     - Mieszka tam moja babcia i mama postanowiła ją odwiedzić. Wiesz to taka rodzina, którą rzadko widujemy... Ech... Chciałam jeszcze spytać co tam u ciebie, ale mam mało kasy na koncie, więc do usłyszenia- przynajmniej nie zapytała.
     Mówiłam to już wczoraj i dzisiaj również powtórzę:
ZABIJCIE MNIE!


13.07.2013;
Anglia, Londyn


     Dzisiaj pierwszy raz postanowiłam opuścić dom 1D i udać się na spacer. Chodziłam już bez celu kilka godzin, więc postanowiłam zrobić postój w kawiarni. Kolejka była długa... Aż do wejścia, ale i tak nie miałam nic lepszego do roboty. Postanowiłam poczekać.
     - Hej!- usłyszałam za sobą znajomy głos. Głos, którego tak się obawiałam. Pechu, odczep się ode mnie!!!- Caitlin? Ty nie na Hawajach?
     - Olivia... Ups...
     - Wytłumacz mi to wszystko- zażądała rudowłosa. Wzięłam głęboki wdech.
     - No bo po tej imprezie u ciebie tata powiedział, że nie mogę pojechać z nim, bo przesadzam z alkoholem i w ogóle i wysłał mnie do Perrie mojej kuzynki z zespołu Little Mix, ale ona teraz wyjechała do Rosji i zamieszkałam u One Direction, bo gdyby nie oni musiałabym mieszkać w jakimś schronisku czy czymś takim, bo ojciec wpadł na taki pomysł i teraz tego żałuje, powiedział, że może kupić mi bilet na lot, ale ja nie chce- mówiłam z prędkością światła... no może bez przesady.
     - Czemu mi wcześniej nie powiedziałaś?- spytała z wyrzutem.
     - Nie wiem... Może się bałam... Przepraszam. Jak mam ci to wynagrodzić.
     - Mieszkasz z 1D powiadasz...- skinęłam głową.- poznaj mnie z nimi proszę....
     - Okej nie ma sprawy- przytuliłyśmy się zadowolone. Głupio mi, że nie powiedziałam o Londynie, mojej przyjaciółce już na początku, ale ważne, że się na mnie nie gniewa.


***

Haha! Jest rozdział 10! Przepraszam, że tak długo, ale niedawno się przeprowadziłam i nie miałam dostępu do komputera... W ogóle nadal to wszystko jest takie nie ogarnięte. Nie wiem gdzie co jest... Większość rzeczy w kartonach, ale ok...

Dobra nie ważne. Kogo obchodzi moje życie... Najważniejsze, że rozdział się pojawił. Jest trochę dłuższy, co mnie cieszy, ale nie wiem czy będzie ciekawy. Przeczytacie, zobaczycie i skomentujecie ;*
Bey! Bey! <33

5 komentarzy:

  1. Super rozdział! :) Biedny Harry, mam nadzieję, że Caitlin w końcu mu wybaczy.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, świetny! Jakby co.. to jestem nową czytelniczką :)
    Ciekawy ten blog, naprawdę jak zaczniesz czytać to już nie możesz przestać.
    Co do tego rozdziału.
    Harry jest kompletnym idiotą, ale w sumie skoro tak przeprosił i widać, że żałuje, Caitlin może powinna mu wybaczyć? Przecież życie nie polega na wiecznych kłótniach i konfliktach. Okej, rozumiem, że on chciał ją zgwałcić, to nie jest normalne, ale był pijany!
    I Caitlin powinna od razu powiedzieć Olivii, że nie wyjeżdża na Hawaje, tylko do Londynu. Ale przynajmniej Liv jej wybaczyła od razu. :)
    Rozdział naprawdę genialny :)
    Bardzo fajnie piszesz :)
    Czekam na następny, mam nadzieję, że będzie szybko.
    Bo będzie prawda? :3
    Pozdrawiam ♥

    http://happydayhappylovex.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :33
      Nie jestem pewna czy dobrze piszę, ale może komuś się podoba ;)
      Fajnie, że zyskałam nową czytelniczkę :DDD

      Usuń
  3. Super czekam na następny rozdział...
    Oby był jak najszybciej.
    Dlaczego Harrego postawiłaż za pijaka ???
    I czy Caitlin będzie chodzić z Lou.
    Bardzo bym chciała.
    No ciekawe jak to się potoczy.
    Pisz ty moja pisarko <3

    OdpowiedzUsuń