niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 11

13.07.2013;
Anglia, Londyn


      - Chłopcy! Jesteście?!- krzyczałam na cały dom. Olivia strasznie chciała poznać One Direction jeszcze tego dnia, więc postanowiłam ją zaprosić. Mam nadzieję, że nikt się nie wkurzy.
     - Jestem tylko ja- usłyszałam ten przeklęty głos, a zaraz potem z za rogu wyłonił się Harold. Otworzyłam usta by coś powiedzieć, lecz brutalnie mi przerwano.
     - O Boże!!! To Harry Styles! Aaaaaaa!!!- zaczęła drzeć się moja przyjaciółka.- Nie wierzę- po tych słowach rzuciła się na chłopaka.
     - Cz-cześć... D-dusisz mnie- wyjąkał. W końcu ktoś! Szkoda tylko, że Olivia usłyszawszy te słowa prędko odskoczyła od bruneta. No cóż... Nadzieja matką głupich.
     - Przepraszam... - odparła zarumieniona. Jednak po chwili spojrzała na moją twarz. Wbijałam w Styles'a morderczy wzrok. Dziewczyna zerknęła na Lokatego, który tylko patrzył smutno.
     - Sorry...- zwróciła się do niego.- To pod wpływem emocji. Chyba zjawiłam się tu w nie najlepszym momencie.- spoglądała to na mnie to na niego.
     - Chłopcy za chwilę przyjdą. Będziesz miała okazję ich poznać...
     - Tylko ich nie uduś- minimalnie się uśmiechnęłam.
     - Dobra, dobra- jak na zawołanie, po chwili do domu weszła reszta 1D. Od razu zainteresowali się gościem. Przedstawiłam wszystkim moją przyjaciółkę i razem poszliśmy do salonu. W połowie drogi ktoś mnie zatrzymał. Harry.
     - Proszę, chodź ze mną na chwilę do góry- powiedział niepewnie.
     - Nigdzie z tobą nie idę!- syknęłam. Tak naprawdę bałam się, że znowu będzie próbował coś mi zrobić. Pomimo tego, że był trzeźwy, nie ufałam mu.
     - Obiecuję, że nic ci się nie stanie. Po za tym w razie czego chłopcy są w salonie.
     - Nie rozumiesz Styles, słowa "Nie"?
     - Nie. Chcę tylko z tobą porozmawiać.- westchnęłam.
     - Dobra, ale szybko!- w moim głosie dało się słyszeć niechęć. Chłopak niepewnie puścił moją dłoń, na co wywróciłam tylko oczami, i oboje skierowaliśmy się ku schodom. Wlokłam się, byleby opóźnić wszystko. Hazza dobrze to wiedział, ale jakoś nic nie mówił. W końcu znaleźliśmy się w jego pokoju. Znowu przed oczami miałam wspomnienia z tamtego wieczoru. Zacisnęłam zęby, aby lepiej się kontrolować i spojrzałam wyczekująco na bruneta. Ten ruszył w moją stronę, lecz ja się cofnęłam. Widząc to zatrzymał się jakieś dwa metry przede mną.
     - Przepraszam- szepnął.- Jestem idiotą. Nigdy nie wynagrodzę ci tego co prawie tobie zrobiłem. Ja... nie chciałem... Wiem, że tymi słowami nic nie zmienię. Wiem, aż za dobrze i na samą myśl o tym ściska mnie w żołądku. Chcę tylko abyś wiedziała, że to było nieumyślne i nigdy sobie nie wybaczę własnej głupoty. Możesz mi nie wierzyć... Po tym wszystkim nie jestem godzien twojego zaufania... Jeszcze raz przepraszam- ostatnie słowo wypowiedział niemal bezgłośnie załamującym się głosem, po czym spuścił głowę. Nie ruszyłam się, nawet nie drgnęłam. Mój umysł, wciąż przetwarzał wszystko co powiedział Lokaty. Żałował. To było pewne. Uwierzyłam we wszystko co przed chwilą powiedział. Po moim policzku spłynęła łza, a potem kolejna... i jeszcze jedna. Niepewnie zrobiłam krok do przodu. Chłopak dalej nie podnosił głowy. Podbiegłam, więc do niego i mocno wtuliłam się w jego ciepły tors, po czym najzwyczajniej w świecie zaczęłam szlochać. Brunet zdziwiony spojrzał na mnie. Nasze oczy się spotkały. On również płakał. Objął mnie rękami tak mocno, jakby bał się, że jeśli mnie puści już nigdy nie wrócę.
     - Wybaczam ci, ale nigdy więcej nie pij tyle- szepnęłam, wtulając się jeszcze mocniej. To musiało się tak skończyć. Pomimo tego co zrobił, cały czas był dla mnie ważny. Tylko przy nim czułam się sobą... tą sobą sprzed lat, zanim mama umarła. Po za tym ile ja popełniłam głupstw będąc pijaną... Nawet nie będę wymieniać.
     - Dziękuję i przyrzekam - powiedział mi do ucha, po czym delikatnie musnął wargami czubek mojej głowy. Nie wiedzieć czemu przeszedł mnie przy tym dziwny dreszcz. Przyjemny.


     W salonie było w miarę spokojnie. Wszyscy siedzieli cicho i oglądali jakiś film. Olivia cała w skowronkach przytulała się do Louisa, któremu chyba się to podobało. Sam objął ją ramieniem i ani na moment nie puszczał. Wyglądali razem tak uroczo, aż zaczęłam się zastanawiać co by było gdyby byli razem. W końcu Louis powiedział, że jest z Eleanor tylko dla mediów i musi z nią wytrzymać do końca wakacji, ale wspomniał również, że w życiu prywatnym jest wolny. Może coś miało między nimi się zacząć dziać? Nic nie wiadomo. Tak samo nie wiadomo dlaczego Harry wciąż obejmował mnie ramieniem. Odkąd wróciliśmy z góry, w ogóle mnie nie puścił. Może rzeczywiście bał się, że zniknę? Najważniejsze, że reszta 1D ucieszyła się widząc nas pogodzonych (chociaż nie ukrywali zdziwienia).
     Siedzieliśmy z Lokatym na podłodze (zabrakło miejsca na kanapie). Nie mając się o co oprzeć postanowiłam położyć głowę na kolanach bruneta.Ten spojrzał na mnie i obdarzył mnie ciepłym uśmiechem. Nie wiem czy był tego świadomy, ale zaczął przejeżdżać opuszkami palców od mojego ramienia do nadgarstka i z powrotem. Zamknęłam oczy i skupiłam się na ciepłym dotyku chłopaka. Co chwila przechodziły mnie przyjemne dreszcze podobne do tych w pokoju Hazzy, gdy mnie pocałował w głowę. Film mnie już zupełnie nie interesował. Chciałam przedłużyć ten moment w nieskończoność, lecz Harry w pewnym momencie oderwał palce od mojej ręki.
     - Śpisz?- usłyszałam jego cichy szept.
     - Nie... Nie przestawaj- jęknęłam nawet nie otwierając oczu, na co chłopak cicho się zaśmiał po czym wrócił do przerwanej czynności. Znowu te dreszcze. Skupiłam się tylko na nich...
     W pewnej chwili ktoś podniósł  moje ciało. Ledwo przytomna otworzyłam oczy. Wyglądało na to, że przespałam kilka godzin, gdyż za oknem było już zupełnie ciemno.
     - Obudziłem cię?- głos Lokatego był taki kojący...
     - Nie wiem. Gdzie mnie niesiesz?- zadałam pytanie.
     - Do sypialni- rzekł.
     - Twojej?- zgadłam. Ten tylko skinął głową. Po chwili poczułam pod sobą miękki materac. Harry chciał się wycofać, ale złapałam go za nadgarstek.
     - Zostań.
     - Jeszcze rano nie weszłabyś do tego pokoju, a teraz chcesz żebym został?- spytał zdziwiony.
     - Ehm... Zdałam sobie sprawę, że ja też popełniałam gafy, będąc pijaną. Może nie aż takie jak ty, ale zawsze... Położysz się obok mnie?- chłopak zrobił to o co go poprosiłam, a ja wtuliłam się w niego.
     - Już nigdy nie tchnę alkoholu- szepnął.
     - To nawet zabawne- zaczęłam.- Jeszcze kilka godzin temu chciałam żebyś nie istniał...
     - Zasłużyłem sobie na to
     Zamknęłam oczy. W pewnej chwili usłyszałam niebiański głos Harrego, który zaczął cicho śpiewać "Little Things". W sumie z ich piosenek rozpoznaję na razie tylko tę i "Gotta be you".
     Słuchając utworu, po jakimś czasie zasnęłam...


14.07.2013;
Anglia, Londyn


     Otworzywszy oczy pomyślałam, że zaraz padnę na zawał. Obok mnie leżał Hazza. Musiałam sobie wszystko dobrze przypomnieć, żeby dojść do wniosku, że poprzedniego dnia mu wybaczyłam. Nie wiem jakim cudem, ale czułam, że dobrze postąpiłam. Ostrożnie wstałam i ruszyłam w stronę salonu, bo z tego co pamiętam, to tam zostawiłam walizki.
     Zważywszy na to, że ten dzień zapowiadał się piękny, ubrałam białą bluzkę na krótki rękaw, jasnoróżową spódniczkę z czarnym paskiem i moje ulubione białe converse [LINK].
     - Wow- usłyszałam za sobą. Odwróciłam się. Harry wpatrywał się we mnie jak w obrazek.
     - Myślę, że nie jest źle- rzekłam spoglądając na swoją spódnicę.
     - "Nie jest źle"? Wyglądasz ślicznie- odparł. Czy mi się wydaję, czy na moją twarz wkradł się rumieniec? Tylko nie to...
     Hazza to zauważył i cicho zachichotał.
     - Ej! Nie śmiej się ze mnie- zwróciłam chłopakowi uwagę.
     - Słodko wyglądasz jak się rumienisz- moja twarz chyba zrobiła się jeszcze czerwieńsza.
     - Przestań...- jęknęłam i spuściłam głowę.
     Ze mną chyba nie jest dobrze... Czy ja zaczynam coś do niego czuć? Nie! Nie mogę... Nie chcę... Ja chyba się zakochałam. No bo jak wyjaśnić te dreszcze, rumieńce, a do tego ta chęć przebywania z nim.


     - Caitlin!- zawołała Olivia, która nie wiedzieć czemu dzisiaj też postanowiła nas odwiedzić.
     - Co?
     - Chodź ze mną- powiedziała po czym pociągnęła mnie do pierwszego lepszego pokoju, którym okazała się łazienka. Zamknęła drzwi na klucz wcześniej upewniwszy się, że nikt nas nie widział i podeszła do mnie.
     - Odpowiedz mi na jedno proste pytanie, ale najpierw obiecaj, że nikomu nie powiesz.
     - Obiecuję.
     - Czy... Louis ma dziewczynę?- spytała niepewnie. Tak! Wiedziałam! Muszę ich ze swatać.
     Powiedziałam Liv, że jest Eleanor, ale ona jest tylko dla mediów i w ogóle. Ta z radości, że oficjalnie jest wolny cicho pisnęła i już chciała opuścić łazienkę (nie bardzo wiem po co ona nas w niej zamknęła, ale okej), ale się zatrzymała i spojrzała na mnie.
     - Ej... Bo wczoraj ty i Harry trochę dziwnie się zachowywaliście na początku, a później jak do nas dołączyliście... Jesteście parą?
     - Nie! Skąd ci to przyszło do głowy?- zawołałam zdziwiona.
     - Pasujecie do siebie- rzekła na odchodne.


     Louis siedział samotny na kanapie w salonie, więc postanowiłam się dosiąść. Chłopak spojrzał na mnie i delikatnie się uśmiechnął.
     - Coś się stało?- spytałam, zatroskanym głosem.
     - Nie...- odparł tak bez przekonania.
     - Oj mów- zachęciłam go.
     - Bo widzisz, podoba mi się pewna dziewczyna i chciałbym ją lepiej poznać...
     - Olivia?
     - Skąd wiedziałaś?- spytał szczerze zdziwiony.
     - Widać. Nie mów nikomu, ale przed chwilą z nią rozmawiałam. Pytała się czy masz dziewczynę. Powiedziałam jej to co ty mi- uśmiechnęłam się. Chłopak odwzajemnił uśmiech.- Zaproś ją na randkę. Będzie wniebowzięta! O i kup jej kwiaty... Najlepiej czerwone róże.
     - Myślisz, że jej się spodobają?
     - Ja nie myślę, ja to wiem. W końcu jestem jej przyjaciółką- puściłam mu oczko.
     - Dzięki. A tak w ogóle, co jest między tobą, a Harrym?- kolejny?! Czy naprawdę tak się wczoraj zachowywaliśmy?
     - Nic. Pogodziliśmy się...- rzekłam... smutna? Louis spojrzał na mnie.
     - Chyba jednak coś do niego czujesz- stwierdził. No cóż nie jestem najlepsza w skrywaniu uczuć. Spuściłam głowę.
     - Sama nie wiem. Kiedy z nim jestem, czuję się tak... tak normalnie. Zapominam o wszystkich problemach... pomijając oczywiście moment kiedy próbował mnie zgwałcić.
     - Zakochałaś się- powiedział uradowany.- Ale uważaj. Hazza jest... no wiesz... mówiłem ci, że to straszny kobieciarz. Ile już dziewczyn tu sprowadził. Oczywiście to twoje życie. Ja tylko cię ostrzegam. Zresztą kto wie? Może to ty będziesz tą, na którą od zawsze czeka?
     - Na to bym nie liczyła. Chyba nie poznałeś jeszcze mojego pecha... Ale dzięki. Wspaniały z ciebie przyjaciel. Jeśli mogę cię tak nazwać- uśmiechnął się, po czym mnie przytulił.



***

Rozdział taki sobie... Moim zdaniem oni pogodzili się za wcześnie, ale trudno... :33
Mam nadzieję, że skomentujecie
Pozdrawiam <333

5 komentarzy:

  1. Mogli się w ogóle nie pogodzić a ta olicia mogła go udusić huehuehue nie a takl na serio to super ! czekam na nexta ! *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe mogłam od razu ich wszystkich uśmiercić nie? xd

      Usuń
  2. super już czekam na następny <3
    niech hazza i caitlin ze sobą będą
    I lou i olivia

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy następny już nie mogę się doczekać : )
    : ) Cudownie piszesz, nie przestawaj.

    OdpowiedzUsuń
  4. Powinnaś napisać książke <3
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń