sobota, 7 września 2013

Rozdział 4

     Nikt mi nie powiedział, że chłopak Perrie mieszka w domu wariatów! One Direction? Słyszałam coś o nich, ale nigdy nie przypuszczałam, że moja kuzynka będzie chodziła z członkiem tego zespołu. Jestem w ich domu od pięciu minut, a już się boję tych porąbanych ludzi. Wariactwo!
     - Cait poznaj idiotów, z którymi mieszkam- powiedział Zayn z szerokim uśmiechem na twarzy.
     - Sam nie jesteś lepszy!- wytchnął mu język... Niall?
     - Cześć wam- rzekłam niepewnie.- Czyli wy jesteście piosenkarzami?- zapytałam, żeby się upewnić.
     - Tak- odparł Louis, albo Liam.
     - Świetnie! To zaśpiewajcie coś!- zawołałam już pewniej. Podszedł do mnie chłopak w pasiastej bluzce, położył mi rękę na ramieniu i powiedział:
     - Myślisz, że to jest takie proste...- zaczął kręcąc z politowaniem głową.- My się stresujemy śpiewać przed obcą osobą.
     - Tak a przed tysiącem fanów to już co innego?- spytałam, próbując nie wybuchnąć śmiechem.
     - Widzisz... jednak rozumiesz. I co chłopcy, mówiliście, że nigdy nikogo niczego nie nauczę! Oto ja Louis wszechmocny!- wydarł się, a ja już nie mogłam wytrzymać i razem z pozostałymi zaniosłam się śmiechem. Idiota.
     - Dobrze panowie- powiedziała Perrie, która najszybciej się ogarnęła.- Ja pójdę do sklepu po jakieś przekąski... Mam nadzieję, że Caitlin może z wami zostać?- spytała.- Oczywiście jeśli chcesz..- tym razem spojrzała na mnie.
     - Jasne, że może!- zawołał Lou.
     - Dobra, czemu nie- odparam.
     - Wybierzemy jakiś ciekawy film na wieczór!- krzyknął uradowany, chyba Niall po czym gdzieś pobiegł. Moja kuzynka opuściła dom, a ja zostałam sama z tymi ludźmi. Ech... Mam nadzieję, że po spotkaniu z nimi nie będę musiała umówić się na wizytę z psychologiem.


     Po jakimś czasie blondyn wrócił z płytą w ręku i zaczął nią wszystkim wymachiwać przed oczami.
     - Niall! Uspokój się. Pokarz co ty tam.... Co?!- krzyknął ten najbardziej ogarnięty czyli z tego co mogę wywnioskować Liam.
     - Jaki film wybrał tym razem?- spytał Zayn.
     - "Przygody Myszki Mickey"- odparł zdruzgotany Liaś. Haha!
     - Um... To... mo-może być fajne- jąkałam się by nie wybuchnąć ponownie śmiechem.
     - Widzicie! Cait chce to oglądać!- zawołał uradowany blondyn.
     - Nie powiedziałam, że chce!- krzyknęłam w obronie. Jednak moje zdanie się nie liczyło. Niall się uparł i stwierdził, że decyzja już zapadła... Tak, więc musimy oglądać bajkę...
     Usiadłam na kanapie pomiędzy Liamem, a Louisem. Blondynek w tym czasie włączał "film". Gdy udało mu się rozpracować technologię, złapał pilota i wcisnął play. W tym samym czasie zadzwonił mój telefon. Przeprosiłam chłopców na chwilę i opuściłam pomieszczenie. Wzięłam do ręki telefon i sprawdziłam kto dzwoni. Na wyświetlaczu widniał napis "Olivia". Prędko odebrałam i przywitałam się z przyjaciółką.
     -Czeee...- nie dane mi było dokończyć gdyż ruda od razu zaczęła zadawać pytania.
     - Dlaczego nie dzwoniłaś? Jak tam na Hawajach? Byłaś już na plaży? Dlaczego nie wysłałaś mi żadnego zdjęcia? Gdzie mieszkasz? Ładnie tam? Poznałaś już kogoś?- powiedziała na jednym wdechu. Nienawidzę kłamać...ale muszę. Nie mam odwagi powiedzieć jej prawdy, więc postanowiłam odpowiedzieć na pytania.
     - Byłam zajęta i zapomniałam. Super! Nie zdążyłam. Aparat mi się popsuł. W jakimś hotelu. Cudownie. Jeszcze nie-mówiłam starając przypomnieć sobie kolejność pytań zadanych przez Liv.
     - Ojej. To rób zdjęcia telefonem- ona chyba zawsze ma gotowe rozwiązanie.
     - Niewiem... Dobra nieważne, a co u ciebie. Wiesz już gdzie jedziesz?- zmieniłam temat.
     - Jeszcze nie...- westchnęła.- Muszę już kończyć, mama mnie woła. Zadzwoń czasem. paa!- dodała po czym usłyszałam dźwięk przerwanego połączenia. Schowałam telefon do kieszeni i wróciłam do chłopców. Ci siedzieli znudzeni na kanapie i prawie zasypiali... nawet Niall. Zajęłam swoje miejsce i zaczęłam się gapić pustym wzrokiem w ekran telewizora. Na szczęście po niedługim czasie do domu wróciła Perrie. Zawołała mnie i Zayna do kuchni. Oboje posłusznie tam poszliśmy. Zleciła mi zrobienie truskawkowej galaretki, budyniu czekoladowego oraz jakiegoś ciasta. Z dwoma pierwszymi daniami uporałam się prędko, ale ciasto to było już wyzwanie. Postanowiłam zrobić je potem, więc wzięłam swój budyń i zaczęłam go konsumować... podobnie jak reszta.


     Gdy wszystko zostało zrobione, wspólnie wybraliśmy film. Wypadło na jakąś komedię. Było mi obojętne co będziemy oglądać. Wiedziałam, że i tak zasnę. Moje powieki już były ciężkie. Tym razem usiadłam z boku, a po mojej lewej był Louis. Film się zaczął, a ja nieświadomie położyłam głowę na ramieniu szatyna. Tak jak przewidywałam po jakimś czasie dałam się zaciągnąć do krainy snów.


***

Czwarty rozdział już jest. Mam nadzieję, że podoba wam się to opowiadanie. Prawie nikt nie komentuje, więc nie wiem, czy to was ciekawi. Mam nadzieję, że tak. Dziękuję tym co to czytają (i komentują). Papa ;*

3 komentarze: